DLA POSZANOWANIA ELEMENTARNEJ PRAWDY HISTORYCZNEJ

DLA POSZANOWANIA ELEMENTARNEJ PRAWDY HISTORYCZNEJ

 

 

DLA POSZANOWANIA ELEMENTARNEJ PRAWDY HISTORYCZNEJ

CZYLI O TYM

KTO BYŁ TAJNYM WSPÓŁPRACOWNIKIEM SB W GMIENIE ŻARNOWIEC

ORAZ O TYM

KTO W OGÓLE NIE BYŁ OPOZYCJONISTĄ WBREW BAJKOWYM OPOWIEŚCIOM

(autor tekstu: Eugeniusz Miąsko, współzałożyciel NSZZ SOLIDARNOŚĆ RI woj. śląskiego oraz członek w randze wice-Przewodniczącego ścisłych władz lokalnych i wojewódzkich związku w okresie od powołania związku, aż do upadku komunizmu w 1989 r.) 

 

W ciągu ostatnich dwóch lat (2021-2022), od licznych, życzliwych mi osób z gminy Żarnowiec i wsi Koryczany, docierają do mnie informacje, o nieudolnych próbach fałszowania prawdy historycznej na temat NSZZ „Solidarność” RI oraz o podejrzenie naruszaniu mojego dobrego imienia przez dwie osoby z Koryczan, tj.: Andrzeja Grelę, Pawła Sokoła.

Z tego też powodu, skierowałem formalne zawezwanie o wyrażenie oficjalnych przeprosin i przesłałem jednocześnie do sądu pozwy, względem tych osób.

Życzliwi świadkowie, poinformowali mnie, o rozpowszechnianiu dwóch fałszywych informacji:

a) iż rzekomo nie byłem współzałożycielem NSZZ „Solidarność” RI województwa Śląskiego i struktur lokalnych;

b) iż rzekomo współpracowałem z SB (i to dodatkowo za pieniądze).

Obydwie te informacje są tak bardzo absurdalne, że przez pewien czas nie zamierzałem ich nawet komentować.

Uznałem, że jednak warto oficjalnie zaprzeczyć tym oczywistym aberracjom, ponieważ jak mawiał słynny niemiecki-hitlerowski minister propagandy Joseph Goebbels: „tysiąc razy wypowiedziane kłamstwo, traktowane jest jako prawda” i najwyraźniej niektóre niegodne osoby, taką Goebbelsowska praktykę próbują uskuteczniać.

 

I. Kwestia koszmarnych oskarżeń o współpracę z organami państwa PRL ze strony ludzi niegodnych

 

W tej kwestii jestem w wybitnie komfortowej sytuacji i nie muszę nikomu niczego udowadniać, ponieważ o braku jakiejkolwiek współpracy z SB przesądziło prawomocne orzeczenie sądów. Kwestię BRAKU jakiejkolwiek współpracy z mojej strony z Służbą Bezpieczeństwa PRL rozstrzygają 4 identyczne wyroki sądów – wszystkie cztery składy orzekające stwierdziły, iż nigdy nie podejmowałem współpracy z SB ani żadnymi innymi służbami PRL !

Kilka lat temu wystąpiłem do sądu z powództwem przeciwko państwu polskiemu, o przyznanie mi zadośćuczynienia i odszkodowania finansowego za szkody jakich doznałem w wyniku aresztowania i pobicia w stanie wojennym.

Podczas aresztowania 13 grudnia, czyli w noc rozpoczęcia stanu wojennego, pobito mnie, wskutek czego funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa trwale uszkodzili mi kręgosłup i jest to fakt powszechnie znany wśród rodziny oraz sąsiadów i najbliższych znajomych.

Wiele dekad leczyłem się, w tym operacyjnie i cały materiał dowodowy z leczenia został ujawniony w toku postępowań sądowych.

W konsekwencji pobicia podczas aresztowania, musiałem być operowany z uwagi na bardzo silne bóle. Jednocześnie zarówno przed operacją jak i po niej, przez wiele lat przechodziłem drogie leczenie farmakologiczne.

Wystąpiłem więc przeciwko państwu o zadośćuczynienie finansowe, rekompensujące mi choć w części szkody moralne i finansowe, ponieważ do porządku prawnego weszła ustawa, która pozwalała osobom represjonowanym w stanie wojennym, otrzymać zadośćuczynienie lub odszkodowanie finansowe.

Aby jednak orzec o zasądzeniu na moją rzecz kwoty zadośćuczynienia i odszkodowania w szczególności za pobicie i aresztowanie, kolejne składy orzekające sądów (sędziowie we współpracy z Prokuratorem Instytutu Pamięci Narodowej), musiały w pierwszej kolejności (ze względów czysto formalnych) wykluczyć moją ewentualną współpracę SB lub innych służbami PRL.

Był to ustawowy warunek, konieczny dla zasądzenia na moją rzecz kwoty zadośćuczynienia, ponieważ przepisy stosownej ustawy stanowiły, iż zadośćuczynienie przysługuje tylko tym aresztowanym w stanie wojennym, którzy nie współpracowali z SB.

Sąd oczywiście przyznał mi zadośćuczynienie, potwierdzając w uzasadnieniu, iż nigdy nie tylko nie byłem współpracownikiem SB ale co więcej, w toku postępowania okazało się, że Służba Bezpieczeństwa w wyniku nieskutecznych działań werbunkowych, próbowała prokurować (fałszować) dokumentację ewentualnej współpracy ze mną (choć w tamtym czasie nie byłem tego świadomy).

Sąd wezwał na świadków funkcjonariuszy SB – w tym Józefa Kołodzieja, którzy oświadczyli, iż całymi latami fałszowali dokumentację rzekomej współpracy, dla osiągnięcia własnych korzyści. Zeznania funkcjonariuszy SB Kołodzieja oraz Łebka, przytoczyłem w dalszej części niniejszego oświadczenia.

Dla porządku zaznaczam, że z przyczyn proceduralnych (w związku z omyłką proceduralną jednego ze składów orzekających), w mojej sprawie o przyznaniu mi zadośćuczynienia finansowego, rozstrzygały łącznie aż 4 składy orzekające (4 sądy). 

Wszystkie cztery składy orzekające dokonały niezależnie od siebie tych samych ustaleń i rozstrzygnięć, iż nigdy nie byłem współpracownikiem SB, ani jakichkolwiek innych służb PRL (nota bene, w odróżnieniu od innych mieszkańców naszej wsi, którzy widnieją w jednoznacznym kontekście w aktach IPN – o czym wspominam w dalszej części tekstu).

Warto przytoczyć uzasadnienie wyroku sądu – cyt.: „Sąd uznał,że wnioskodawca Eugeniusz Miąsko nie podejmował działań na szkodę niepodległego bytu Państwa Polskiego, a zatem może ubiegać się o odszkodowanie i zadośćuczynienie.

Nadmienię, że także Prokurator IPN po analizie akt znajdujących się w IPN, zajął oficjalne pisemne stanowisko, iż nigdy nie podejmowałem jakiejkolwiek współpracy z SB lub jakimikolwiek instytucjami PRL. Prokurator IPN także ocenił, iż dodatkowo popełniona została na mnie „Zbrodnia Komunistyczna”, lecz nie można za nią ukarać funkcjonariusza Kołodzieja, z racji przedawnienia przestępstwa.

W konsekwencji, wspomniane 4 kolejne składy orzekające sądów, jednomyślnie przyznały mi (w 2019 roku) zadośćuczynienie i odszkodowanie finansowe za szkody na zdrowiu, których doznałem w wyniku aresztowania, internowania i prześladowania w trakcie stanu wojennego i po nim.

Dla porządku warto nadmienić, że choć przyznano mi jedno z najwyższych zadośćuczynień finansowych w Polsce za internowanie (z uwagi na bardzo złe traktowanie mnie w trakcie aresztowania, internowania i po wypuszczeniu na wolność), to nie jest to kwota obiektywnie wielka.

Jednak jestem sądom wdzięczny nawet za tą kwotę, ponieważ jest to kwestia dla mnie ważna ze względów emocjonalnych oraz ze względu na uczciwość i prawdę historyczną.

Na temat okoliczności aresztowania, pobicia oraz skrajnie ciężkich warunków panujących w celi jednego z najcięższych więzień w Polsce, opisuję w dalszej części.

Zatem, z jednej strony mamy 4 jednomyślne orzeczenia sądów oraz zbieżne z nimi oficjalne pisemne stanowisko Prokuratora IPN, iż nie byłem współpracownikiem SB, a po drugiej stronie mamy kalumnie, ludzi niegodnych mojej uwagi. Trudno się dziwić, że jest to dla mnie sprawa ambicjonalna i bardzo osobista oraz ekstremalnie trudna emocjonalnie, ponieważ całe życie walczyłem o wolny kraj w którym obecnie wszyscy żyjemy i poniosłem tego konsekwencje ale są osoby totalnie podłe i niegodne, które w sposób straszny, próbują uwłaczać mojej godności.

 

II. Kwestia fałszerstwa dokumentacji SB oraz ustalenia tajnych donosiciel i ich informatorów

 

Analizy dokumentacji IPN oraz toczące się postępowania przez sądami, ujawniły niezmiernie interesujące okoliczności:

a) prokurowania (fałszywego wytwarzania) dokumentacji przez funkcjonariuszy SB a dokładnie przez funkcjonariusza Kołodzieja przy akceptacji jego przełożonego funkcjonariusza Łebka;

b) współpracy osób z naszego terenu z Służbą Bezpieczeństwa, uznawanych za potencjalnie zaufane w środowisku NSZZ „Solidarność” RI.

Zeznania świadków w trakcie procesu wykazały, iż funkcjonariusz SB Józef Kołodziej w latach 80-tych ubiegłego wieku, stworzył fałszywą dokumentację rzekomej współpracy ze mną, (którą jak już wspomniałem, wprost wykluczył Prokurator IPN oraz 4 składy orzekające sądów powszechnych), wskazując na wiele (kilkanaście) niezgodności faktograficznych.

Na trop fałszowania dokumentacji rzekomej współpracy przez funkcjonariusza SB Kołodzieja „wpadł” Prokurator IPN, który sumarycznie zgromadził wszystkie nieścisłości i ustalił, iż ilość oraz rodzaj niezgodności są tak drastyczne, że akta musiały zostać sfałszowane i wykonane przez J. Kołodzieja później, niż wynika z ich dat.

Sąd w uzasadnieniu wyjaśnia, iż – cyt.: „analiza zebranego w sprawie materiału dowodowego potwierdza fakt poświadczenia nieprawdy w materiałach ewidencyjnych (SB – przypis) niezgodnie z prawdą – okoliczności istotnych, mających znaczenie prawne, polegających na fikcyjnym zarejestrowaniu Eugeniusza Miąsko”. Dalej sąd pisze – cyt.: „w materiałach archiwum nie ujawniono żadnych donosów (Eugeniusza Miąsko)”. I dalej sąd pisze: cyt.: „takie zachowania świadczą, że funkcjonariusz SB (…) Józef Kołodziej, przekroczył swoje uprawnienia. Pokrzywdzony Eugeniusz Miąsko nie wyraził woli współdziałania z SB. Nie ustalono również by odbył on spotkanie (spotkania) z funkcjonariuszem SB i przekazywał informacje tej służbie, w związku z czym niedopuszczalnym było sporządzenie dokumentów, w których stwierdzono okoliczność nieprawdziwą i nieistniejącą”.

W dalszej części sąd wyjaśnia, że w związku ze stworzeniem na mój temat fałszywej dokumentacji, padłem ofiarą ZBRODNI KOMUNISTYCZNEJ przez funkcjonariusza SB – cyt.: „popełniona została zatem zbrodnia komunistyczna określona w art. 2 Ustawy o IPN”.

Sąd stwierdził zatem, iż oprócz faktu pobicia, nielegalnego aresztowania, dręczenia, szykanowania, to dodatkowo popełniona została na mnie ZBRODNIA KOMUNISTYCZNA, polegająca na fałszywym prowadzeniu mojej dokumentacji przez SB.

Funkcjonariusz SB Józef Kołodziej przyznał się przed sądem, do fałszowania dokumentacji na mój temat. W dalszej części, niniejszego oświadczenia przytoczyłem treść zeznań Kołodzieja oraz jego przełożonego.

Pytanie natomiast brzmiało: w jakim celu funkcjonariusz SB, fałszował dokumentację oraz jakie osobowe źródło informacji z Koryczan starał się chronić?

Dzięki dociekaniom na te pytania, udało się wstępnie nakreślić osobę, która mogła w Żarnowcu i Koryczanach być informatorem. Z czasem udało się ustalić personalia tej / tych osób a także personalia dalszych donosicieli Tajnego Współpracownika, który pracował dla Józefa Kołodzieja (SB).

Personalia te są obecnie znane, potwierdzone w aktach IPN a część z wspomnianych osób nadal żyje i cieszy się powszechnym uznaniem i w mojej prywatnej opinii, muszą być świadomi roli, którą odgrywali.

Przyczyna dla której funkcjonariusz SB Kołodziej tworzył fałszywą dokumentację była oczywista – chronił własne wyśmienite źródła informacji, przed ich ujawnieniem na okoliczność, gdyby w SB znajdował się „kret”, pracujący dla Solidarności RI.

Możliwe, że sprawa współpracowników – donosicieli SB nigdy by się nie ujawniła, gdyby nie okoliczność, że niektórzy z nich oczekiwali wynagrodzenia (nota bene wypłaconego). Skoro donosiciel/e oczekiwali wynagrodzenia, to funkcjonariusz Kołodziej ostatecznie musiał założyć także im akta, w których wskazywał imiennie ich „zasługi” w zakresie donosicielstwa do SB. 

W ten sposób, ujawniła się także informacja, kto ze struktur Zarządu Solidarności RI przekazywał informacje do Tajnego Współpracownika, które Tajny Współpracownik przekazywał dalej do funkcjonariusza SB. Struktura obiegu informacji (donosów) była taka, że w bardzo bliskim otoczeniu Związku „Solidarność” RI w Koryczanach i gminie Żarnowiec znajdował się Tajny Współpracownik, pracujący dla funkcjonariusza SB J. Kołodzieja. Ów Tajny Współpracownik pozyskiwał  informacje na różne sposoby (relacje rodzinne etc.) od niektórych członków NSZZ „Solidarność” RI. Więzy rodzinne najwyraźniej odgrywały tu bardzo istotną rolę.

Informację na temat donosicieli i informatorów powziąłem zarówno z akt IPN jak i z moich osobistych wspomnień – po prostu wiem u kogo w owym czasie odbywały się określone spotkania przedmiotowych osób a także wiem jakie informacje „wyciekały”.

Wracając do kwestii fałszowania moich akt przez funkcjonariusza SB J. Kołodzieja, to z uwagi na fakt, iż rozbieżności faktograficzne w dokumentacji funkcjonariusza SB były bardzo poważne – to sąd wezwał na przesłuchanie autora dokumentacji – czyli byłego funkcjonariusza SB, Józefa Kołodzieja, który zeznał, iż dopuścił się „wyprodukowania” a więc sfałszowania akt na temat rzekomej współpracy ze mną, ponieważ istniała silna presja „z góry”, czyli od przełożonych w SB, na wyniki rozpracowania środowiska Zarządu Solidarności RI w Koryczanach.

Przytaczam część zeznań funkcjonariusza SB Józefa Kołodzieja – na pytanie sądu o przebieg ewentualnej współpracy z SB, były funkcjonariusz SB Józef Kołodziej zeznaje – cytuję:: „(…) żadnego kontaktu z Panem Miąsko nie utrzymywałem (…) ja się z nim nie spotykałem, natomiast pisałem raporty bądź notatki, nie było tego wiele, może jedna lub dwie na temat kontaktów z Panem Miąsko. Te notatki pisane były z sufitu. Były one dość ogólne nie dotyczące żadnych osób. Ja dlatego tak robiłem, aby w papierach jakoś wyglądało.

Taki stan rzeczy potwierdził przełożony Kołodzieja, czyli funkcjonariusz SB Łebek, który zeznał, iż nie wyklucza możliwości fałszowania dokumentacji przez swojego podwładnego (Kołodzieja), ponieważ miał on zaskakująco dobre wyniki.

W mojej jednak opinii, funkcjonariusz SB J. Kołodziej „maskował” jednak przed własnymi przełożonymi, faktycznych donosicieli środowiska Solidarności R.I. W Koryczanach i Gminie Żarnowiec.

Jak pokazują akta IPN, środowisko Zarządu Solidarności RI, było rozpracowane w sposób totalny, ze szczegółami.

Oczywiste więc jest, że SB musiało posiadać źródła informacji zewnętrzne i wewnętrzne w Strukturze Zarządu NSZZ „Solidarność” RI.

Od kilku lat zacząłem więc dociekać, kim byli informatorzy…

Już w latach 80-tych dziwiło mnie, że SB posiadało bardzo precyzyjne informacje na temat naszych planów wyjazdów np. do Gdańska Krakowa i Warszawy, co ujawniało się przykładowo podczas przesłuchań mojego syna Mariusza w szkole.

Dodatkowo w roku 1981 podczas jednego ze spotkań konspiracyjnych „Solidarności”, wyraziłem stanowisko, że gminny komitet partii powinien opuścić piętro Domu Kultury w Żarnowcu, które zajmował, ponieważ przeznaczeniem domu kultury jest krzewienie szeroko rozumianej kultury wśród młodzieży i lokalnej społeczności a nie działalność partyjna.

Natychmiast po spotkaniu (być może 1-2 dni później) z Olkusza na komisariat MO w Żarnowcu przyjechali esbek, którego nazwiska nie poznałem wraz z szefem prokuratury w Olkuszu o nazwisku Włodarz, którzy „maglowali” mnie i pozostałych uczestników konspiracyjnego spotkania za wyrażanie pomysłów usunięcia komitetu z Domu Kultury.

Jasne więc było, że w strukturach „Solidarności” RI musiał być donosiciel, który natychmiast poinformował SB, iż domagam się na konspiracyjnych spotkaniach Zarządu „Solidarności” usunięcia Partii komunistycznej z Domu Kultury !

Podobna sytuacja miała miejsce, po moim wyjeździe wraz z innymi mieszkańcami Koryczan do Warszawy na grób Jerzego Popiełuszki. Wyjazd był realizowany w warunkach konspiracyjnych i na temat wyjazdu informację posiadało dosłownie kilka osób.

Ku mojemu zdumieniu, po powrocie natychmiast do Żarnowca ponownie przyjechali prokurator Włodarz oraz esbek i ponownie mnie „maglowali” na okoliczność wyjazdu.

Wówczas nie miałem już żadnych wątpliwości, iż w ścisłych strukturach „Solidarności” RI występował co najmniej jeden „kret”.

Ewidentnie w otoczeniu środowiska „Solidarności” RI musieli być informatorzy SB, ale nie dało się w tamtym czasie przesądzić, kim byli.

Sprawa ujawniła się dopiero po udostępnieniu akt IPN i połączeniu oczywistych faktów. Donosiciele są oczywiście znani.

Analiza akt IPN jednoznacznie wskazuje na te źródła osobowe.

Z całą pewnością mogę podkreślić, iż mam w tym zakresie wystarczającą wiedzę, którą, jeśli zajdzie taka konieczność, mogę ujawnić, aczkolwiek nie czynię tego od wielu lat z przyczyn, powiedzmy…humanitarnych !

Reasumując, można się zastanowić:

  1. jak to się stało, że aresztowano i przetrzymywano w ciężkim więzieniu w strasznych warunkach wyłącznie mnie (akta IPN wskazują, że aresztowania innych członków „Solidarności” RI w ogóle nie były nawet rozważane przez SB – nie biorę tu pod uwagę także niejakiego Pawełka Sokoła, który w tamtym czasie w mojej ocenie był młodym 19 letnim chłopakiem, uczniem szkoły średniej, i jako członek Zarządu Solidarności RI zapewniam, że nie odgrywał, żadnego istotnego znaczenia w zarządzie „Solidarności” RI. Zresztą, jaką rolę mogło odgrywać w tamtych czasach de facto jeszcze prawie dziecko, mieszkające w internacie? Wbrew „pompowaniu” całego mitu opozycjonisty, w mojej opinii nie odgrywał żadnej znaczącej roli);

  2. jak to się stało, że pobito wyłącznie mnie – obiektywnie stwierdzam, że żaden z opozycjonistów Solidarności RI naszego regionu, poza mną nie został w tamtym czasie pobity przez SB a nawet nie był niepokojony, w czasie, gdy ja przebywałem w więzieniu;

  3. jak to się stało, że w moim domu i jeszcze tylko w domach trzech działaczy „Solidarności” RI, ZOMO i SB dokonało rewizji, ale zapewniam, że nigdy nie doszło do przeszukania przez ZOMO i SB domu niejakiego Pawła Sokoła, co jest naprawdę istotne, ponieważ pokazuje, iż prawdopodobnie nie był w ogóle postrzegany przez struktury SB za jakiekolwiek zagrożenie dla ówczesnej władzy (i słusznie moim prywatnym zdaniem), ba możliwe, że w ogóle nie był postrzegany przez SB za opozycjonistę, ponieważ opozycjonistom SB i ZOMO „przekopywało” domostwa; Dodam, że na rewizję przyjechało do mnie autobusem, tzw. „ogórkiem” 10 SB-ków i ZOMO-wców. Pięciu funkcjonariuszy „przekopywało” dom i budynki gospodarcze a pięciu zabezpieczało teren wokół posesji;

  4. jak to się stało, że po wypuszczeniu mnie z więzienia, nie mogłem dostać talonów na maszyny (gdy tymczasem niektórzy inni członkowie „Solidarności” RI naszego regionu otrzymali talony na traktor – co wówczas wydawało mi się dziwne, ale dziś jest już dla mnie w pełni jasne);

  5. jak to się stało, że dopuszczono się Zbrodni Komunistycznej poprzez „wyprodukowanie” fałszywej dokumentacji rzekomej współpracy, wyłącznie w odniesieniu do mnie (co także wydawało mi się początkowo zaskakujące, aż do chwili, gdy przeczytałem akta IPN i poznałem prawdę).

Podkreślam, że aresztowano mnie pierwszej nocy stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku o godzinie 3:30 nad ranem. Aresztowania opozycjonistów z „Solidarności” RI trwały jeszcze do 22 marca 1982 roku, ale nikogo z Koryczan poza mną już nie aresztowano w tym czasie. Wszystkich aresztowanych związkowców „Solidarności” RI w Polsce było 333.

To dziwne, ponieważ Koryczany były traktowane jako „kolebka” „Solidarności” RI w województwie śląskim, z różnych powodów ale przede wszystkim z uwagi na bliskie związki z Andrzejem Gwiazdą, twórcą Solidarności Robotniczej (pochodzenie przodków i najbliższej rodziny).

Reasumując, Prokurator IPN, cztery kolejne sądy w prawomocnym wyroku nie tylko potwierdziły, iż nigdy nie byłem współpracownikiem SB ale przeciwnie, padłem ofiarą ZBRODNI KOMUNISTYCZNEJ i byłem wybitnie i ponadprzeciętnie szykanowany przez SB. Potwierdził to zeznaniami nawet funkcjonariusz SB Kołodziej, podczas zeznań w sądzie, który przyznał się do fałszowania dokumentacji SB na mój temat. Z tego też powodu, każdy kolejny skład orzekający sądu, w trakcie ujawniania się kolejnych okoliczności szykanowania mnie, podwyższał na moją rzecz wcześniej zasądzony wymiar zadośćuczynienia, względem orzeczenia wcześniejszej instancji.

Zatem bezmiar kalumnii, których doświadczam ze strony dwóch osób z Koryczan, tj. od Pawła Sokoła i Andrzeja Greli, całkowicie niegodnych mojej znajomości, wystawia fatalne świadectwo im samym.

Gdy na mnie SB dopuszczało się Zbrodni Komunistycznej, gdy służba więzienna terroryzowała nas psychicznie, utrzymując, że lada dzień wywiozą nas do Związku Radzieckiego, gdy ja leżałem pobity z uszkodzonym kręgosłupem na zimnej, mokrej podłodze, ciemnej i śmierdzącej celi, umiejscowionej w piwnicach Zakładu Karnego, panowie, którzy aktualnie mnie obrażają, siedzieli w ciepłych domach.

Trzeba mieć tupet i być zwykłym bydlakiem, żeby wypowiadać na mój temat oszczerstwa o rzekomej współpracy z SB.

 

III. Kwestia członków założycieli |”Solidarności|” RI w Koryczanach i województwie śląskim.

 

Niestety, zadziwiający jest dla mnie fakt publikacji na stronie Starostwa Zawierciańskiego wywiadu z dnia 21 kwietnia pod tytułem: „Tu rodziła się Solidarność Rolników”, w którym pominięto mnie jako współzałożyciela NSZZ Solidarności Rolników Indywidualnych.

Naprawdę trzeba mieć tupet, aby wyrażać odklejone od rzeczywistości tezy, że nie byłem współzałożycielem Solidarności RI. Mogę przypuszczać, że fałszowanie historii Solidarności RI, może być sprawką Pawełka Sokoła, który w stanie wojennym miał 19 lat, i był niemalże dzieckiem i być może nie potrafi się pogodzić z faktem, iż nie odgrywał żądnej istotnej roli w strukturach Solidarności i być może stara się nieudolnie innym ująć dokonań. Mogę tak przypuszczać, ponieważ na zdjęciu do wywiadu bryluje zamaskowany przed napadem koronawirusa, „dzielny” jak zawsze Pawełek Sokół – vide: https://zawiercie.powiat.pl/aktualnosci/tu-rodzila-sie-solidarnosc-rolnikow.html

Jeśli chodzi o kwestię mojego udziału w założeniu NSZZ „Solidarność” RI, to myślę, że także jest on powszechnie znany dla wszystkich mieszkańców gminy Żarnowiec ale dla nieprzekonanych przypominam, że informacje, iż byłem współzałożycielem Solidarności RI znajdują się w:

a) aktach IPN;

b) orzeczeniach sądów;

c) materiałach gromadzonych na mój temat przez SB (czyli nawet SB wiedziało to, czego dziś nie wiedzą niektórzy „bohaterowie czasu pokoju”);

d) w wewnętrznych dokumentach, przygotowywanych przy różnych uroczystościach Solidarności RI.

Dlaczego więc po 40 latach, nagle tych dwóch osobników zmienia fakty, twierdząc, iż nie byłem współzałożycielem „Solidarności” RI? Zaznaczam, że 10 lat wcześniej, w Żarnowcu na obchodach 30-lecia powstania „Solidarności nikt tego nie kwestionował ! Być może dlatego, ze wtedy żyło więcej świadków wydarzeń sprzed 40 lat i trudniej byłoby oczerniać mnie i zmieniać fakty historyczne.

Na potwierdzenie oczywistej kwestii, iż byłem jednym z założycieli Solidarności przytoczę szereg dokumentów:

  1. dokument z przebiegu uroczystości w dniu 22.05.2011r, poświecenia tablicy upamiętniającej Jana Pawła II, w którym jestem ujęty jako jeden z współzałożycieli Solidarności RI;

  2. publikacja w periodyku związkowym www.solidarnoscri.pl w którym jestem wymieniony przez autora publikacji, jako jeden ze współzałożycieli Solidarności RI – autorem jest… Pawełek Sokół (komiczna sytuacja);

  3. akta IPN, w których Tajny Współpracownik „Janek” (wiem kim jest TW „Janek”), wymienia w osobiście i odręcznie sporządzonym donosie do SB (do Kołodzieja), iż jestem jednym z współzałożycieli „Solidarności”. Uwaga – dokument powstał 09.12.1981 roku;

  4. „Decyzja o internowaniu”, wydana przez Komendanta Wojewódzkiego MO, w której napisano – cytuję: „Uznając, że pozostawienie na wolności obywatela Miąsko Eugeniusz zagrażałoby bezpieczeństwu Państwa i porządkowi publicznemu przez to, że jest członkiem i założycielem NSZZ Solidarność, wchodzi w skład Komitetu Założycielskiego NSZZ Solidarność, postanawia się internować Eugeniusza Miąsko, i umieścić go w ośrodku odosobnienia” – dokument z dnia 13.12.1981r.

Dlatego, opowiem część mojej historii, popierając ją treściami z akt IPN oraz wyroków sądów.

Jak powszechnie wiadomo, byłem jednym z współzałożycieli NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych województwa śląskiego. Zasiadałem także we władzach wojewódzkich Związku, pełniąc różne funkcje, w tym wiceprzewodniczącego do spraw kontaktów międzynarodowych oraz byłem Skarbnikiem Związku w Koryczanach. Podczas jednego z przeszukań, SB skonfiskowało składki na co posiadam dokument.

Byłem JEDYNYM aresztowanym związkowcem w Gminie Żarnowiec w noc rozpoczęcia Stanu Wojennego i jednym z 333 aresztowanych związkowców NSZZ „Solidarność” RI w Polsce.

13 grudnia 1981 r aresztowano wyłącznie ścisłe władze i ludzi najbardziej aktywnych w pracach związku, stanowiących największe zagrożenie dla władzy.

Warto zauważyć, że w tym samym dniu, gdy ja byłem aresztowany, aresztowano także takie osoby jak:

  • Andrzej Gwiazda,

  • Anna Walentynowicz,

  • Zbigniew Bujak,

  • Piotr Bartoszcze

  • Roman Bartoszcze

Służba Bezpieczeństwa z sobie znanych powodów nie przyszła aresztować żadnych innych członków Zarządu „Solidarności” RI naszego regionu.

Warto zauważyć, że SB nie przyszło aresztować nikogo poza mną – czyli:

  • nie aresztowano Andrzeja Greli

  • nie aresztowano jakże „wybitnego opozycjonisty” Pawełka Sokoła (który w tamtym czasie był niemalże dzieckiem, ponieważ przebywał w internacie w szkole w Krzelowie);

Takie są fakty.

Warto wiedzieć, jak wyglądał proces mojego aresztowania oraz w którym więzieniu oraz w jakich warunkach byłem przetrzymywany podczas internowania.

Aresztowanie przebiegło brutalnie – na oczach małych dzieci i rodziny, SB-k skoczył mi między innymi na plecy, trwale uszkadzając kręgosłup, który w konsekwencji po pewnym czasie musiał być operowany. Z tego powodu w trakcie internowania stale byłem poddany nadzorowi lekarskiemu.

W odróżnieniu od np.: Lecha Wałęsy, który przetrzymywany był w luksusowym jak na tamte czasy ośrodku, ja przetrzymywany byłem w jednym z dwóch najcięższych więzień, które istniały w Polsce (w Strzelcach Opolskich).

Warunki w tym więzieniu (w Strzelcach Opolskich) były tak fatalne, że po inspekcji przedstawicieli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, władze PRL musiały przenieść więźniów politycznych do innych więzień.

Dodatkowo, mnie przypadł „zaszczyt” przebywania w najgorszej z cel, którymi wówczas dysponowało więzienie. Była to cela ulokowana w podziemiach, cela dla morderców, ciemna, zimna, mokra, z wodą ociekającą po ścianach, bez toalety, z dziurą w podłodze, cela w której stale panował straszny fetor.

W takich warunkach przebywałem ja, pobity, z uszkodzonym i obolałym kręgosłupem, wrzucony do strasznych warunków.

Czym zatem się różnią się moje losy od losu innych opozycjonistów a w szczególności niejakiego Pawełka dziecka ze szkolnej ławki ?

Moim zdaniem różnią się wszystkim !

Po wyjściu z więzienia, byłem stale „dozorowany” przez milicję, SB, lokalnych ORMO-wców i innych donosicieli. Donosili na mnie, szkodzili mi przez niemal całą moją młodość ale ja nie żywię już do nich urazy – ponieważ prawdopodobnie byli słabi i być może przestraszeni i woleli wkupić się w łaski władzy PRL krzywdami na moją rzecz.

Jako były opozycjonista nie mogłem w okolicznych sklepach kupić dosłownie niczego, mebli, roweru, maszyn, ani też nie mogłem dostać talonu na traktor, którego w końcu udało mi się kupić po drugiej części Polski, czyli w Elblągu, gdzie nie byłem znany ówczesnej władzy. Kupiłem wtedy traktor FM Ferguson. Było to w 1987 roku, co dowodzi, ze prześladowanie mnie nie ustało wraz z zakończeniem stanu wojennego.

Teraz po latach, mam wgląd w akta IPN i już wiem, kto donosił (w tym na mnie) i kto był źródłem informacji o poczynaniach i planach „Solidarności” RI w Koryczanach, gminie oraz powiecie.

Nie szukam na nikim ani zemsty ani po latach nie żywię nawet żalu, ale nie pozwolę sobie na uchybianie mojego dobrego wizerunku.

 

IV. Moja opinia na temat roli niejakiego Pawła Sokoła w strukturach NSZZ „Solidarność” RI w Koryczanach i województwie śląskim.

 

O ile mi wiadomo, niejaki Pawełek Sokół nie był przedmiotem zainteresowania SB z prozaicznych powodów – był w 1981 roku 19 letnim uczniem szkoły średniej, mieszkającym w internacie w Krzelowie. 

Między innymi z tego powodu w zasadzie prawie w ogóle nie uczestniczył w spotkaniach konspiracyjnych, bynajmniej nie dlatego, że go intencjonalnie wykluczaliśmy, lecz dlatego, że po pierwsze był z naszej perspektywy jeszcze dzieckiem a po drugie – w zasadzie nie mieszkał w Koryczanach, ponieważ od wprowadzenia stanu wojennego do czerwca 1982 roku przebywał w internacie szkoły w Krzelowie. SB uznała prawdopodobnie, iż nie było sensu przeszukania domu de facto prawie jeszcze dziecka, czyli 19 letniego ucznia z technikum rolniczego i ta okoliczność mnie nie dziwi – ponieważ do końca stanu wojennego, czyli do lipca 1983 roku, wedle mojej wiedzy Pawełek Sokół nie uczestniczył w działaniach „Solidarności” lub Zarządu „Solidarności” RI.

Dla jasności – Pawełek Sokół, nie był w strukturach Zarządu „Solidarności” RI w stanie wojennym !!!!!!

Dziwi mnie natomiast pompowanie całego mitu opozycjonisty przez Pawełka – co jest po prostu zwyczajną bzdurą.

Nie wiem za co Paweł Sokół otrzymał status „pokrzywdzonego” w IPN, ponieważ nie są mi znane żadne dokonania, tego człowieka, które uzasadniałyby przyznanie mu tego statusu, gdyż wedle mojej wiedzy przed stanem wojennym i podczas stanu wojennego:

a) nie był represjonowany;

b) nie tworzył struktur Solidarności RI (a jako członek Zarządu „Solidarności” RI raczej musiałbym coś na ten temat wiedzieć);

Paweł Sokół do działalności „Solidarności” RI włączył się dopiero po zniesieniu stanu wojennego.

Z uwagi na to, ze Paweł Sokół lubuje się w lustrowaniu wszystkich naokoło (a nawet zasłużonych AK-ców), należałoby zweryfikować wszystkie jego dokonania z okresu sprzed stanu wojennego i podczas trwania stanu wojennego i zasługi, które sobie przypisuje z tych okresów.

Zdecydowanie status pokrzywdzonego należny jest każdemu innemu członkowi „Solidarności” RI, ale nie są mi znane fakty, które mogłyby przesądzić o przyznaniu tego statusu wspomnianej osobie.

Wzywam zatem Pawła Sokoła do ujawnienia swych chwalebnych czynów z okresu przed stanem wojennym i z okresu stanu wojennego, udokumentowanych aktami z IPN-u, czyli wzywam do ujawnienia tzw. Teczki, którą zakładano osobom groźnym dla systemu, co być może pozwoli mi zmienić moją opinię na jego temat.

Być może był tak głęboko zakonspirowanym związkowcem „Solidarności” RI, że nie tylko Służba Bezpieczeństwa nie wpadła na trop jego chwalebnej działalności, ale także ja jako wiceprzewodniczący wojewódzki „Solidarności” RI i jej współzałożyciel, również nie zauważyłem jego nadzwyczajnych dokonań konspiracyjnych – to oczywiście sarkazm z mojej strony…

Tak oto powstają mity…

Jeszcze raz podkreślam, że wedle mojej wiedzy, Pawełek Sokół nie pełnił żadnej istotnej funkcji w strukturach opozycji we wsponianym czasie a jako wiceprzewodniczący Solidarności RI województwa śląskiego, dysponowałem wiedzą o działalności członków Solidarności RI na „moim” terenie.

Silnie dyskusyjna jest informacja, przekazywana przez Pawła Sokoła, jakoby uczestniczył w „Strajku Ustrzycko-Rzeszowskim” w 1980 roku, ponieważ miał wówczas 18 lat, uczył się w szkole i wedle mojej wiedzy oraz pamięci, Zarząd „Solidarności| oddelegował do udziału w strajku w Rzeszowie panów: Grela Stanisław (syn Stanisława) oraz Wit Skóra.

Absolutnie według mojej wiedzy Paweł Sokół, jako młody człowiek, nie był oddelegowany przez nas do realizacji zadania. Nie znam żadnego dowodu, jakoby Paweł Sokół uczestniczył w strajku w Rzeszowie. Na potwierdzenie – Ryszard Mikołajczyk w „Echu Żarnowca” w 2007 roku jasno napisał, kto uczestniczył w strajku i wśród uczestników brakuje Pawła Sokoła.

Paweł Sokół nie pełnił w zasadzie żadnych funkcji ani realnych zadań opozycyjnych i jedynie okazjonalnie brał udział w spotkaniach konspiracyjnych. Nie było w tym żadnej złośliwości ze strony Zarządu Solidarności – po prostu z naszej perspektywy był wręcz dzieckiem, które większość czasu spędzało nie w Koryczanach, lecz w internacie w szkole rolniczej w Krzelowie.

Trudno było więc ufać mu w pełni, wobec braku stałego kontaktu i trudno było „zadaniować” go w jakikolwiek sposób.

Dlatego z mojej perspektywy, nie pełnił żadnej istotnej roli, aczkolwiek z całą pewnością był przez nas traktowany życzliwie (chociażby ze względów rodzinnych – jak widać po latach – niesłusznie).

Aktualnie, ze strony osób, które obiektywnie nie pełniły żadnych istotnych zadań w działalności opozycyjnej, nie były internowane, nie doświadczyły ostracyzmu lokalnego, nie były przedmiotem donosów do SB, nie zostały pobite – po latach – słyszalne są fałszywe oskarżenia pod moim adresem ze strony tych samych ludzi, którzy nie doświadczyli tego, czego doświadczyłem ja i moja rodzina.

Nie oczekuję ani żadnego nadzwyczajnego traktowania za moje dokonania, ani jakiegoś nadzwyczajnego szacunku, ani nawet żadnych profitów z tego tytułu.

Do sądu zwróciłem się po zadośćuczynienie dla pokrycia kosztów wieloletniego leczenia, którego wymagałem w wyniku AUTENTYCZNEJ walki o nową lepszą wolną Polskę, w odróżnieniu od niektórych uzurpatorów.

Nie oczekuję niczego poza spokojem i prawdą – jednocześnie nigdy nie pozwolę, żeby ludzie niegodni mojej uwagi, obrażali mnie, fałszowali historię tylko po to, żeby dodać sobie nienależnego splendoru, którego jak widać pragną najbardziej na świecie.

Uważam, że o takich podłych sytuacjach należy mówić głośno. Wyrażam daleko idący sprzeciw wobec takich zachować !

W tym miejscu – na koniec przytoczę ponadczasowe słowa wybitnego aktora i pedagoga – Gustawa Holoubka – adekwatne do sytuacji, w jakiej mnie postawiono, który powiedział:

„Najbardziej boję się (…) tych, którzy nie mając predestynacji, zajmują stanowiska, do których nie są powołani. Bo w tych ludziach małych rodzi się właśnie nikczemność, rodzi się największy obszar nikczemności.

To oni właśnie czyhają na nas, są podejrzliwi, posądzają nas bez przerwy o coś.

Mówiąc już „Dzień dobry”, nie wierzą w to dobre życzenie.

Patrzą na nas, przypisując nam wszystkie możliwe machinacje, prócz tego, że jesteśmy uczciwi i że nic złego nie mamy na myśli, ponieważ sami są w fałszywej sytuacji”

 

Eugeniusz Miąsko

Współzałożyciel NSZZ SOLIDARNOŚĆ ROLNIKÓW INDYWIDUALNYCH 

woj. śląskiego 



Leave a comment