MSZ – „Maniana” czyli Ministerstwo Spraw Zagubionych
Żyłem w przekonaniu, że MSZ to skrót od pierwszych liter nazwy Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Tak w każdym razie byłem uczony na WOS-ie (wiedza o społeczeństwie – wyjaśnienie dla młodszych) w czasach szkoły podstawowej i ogólniaka. Musiałem przeżyć blisko 40 lat, żeby zacząć się zastanawiać, czy aby skrót ten nie posiada innego nieco źródła.
Ale zacznijmy od początku…
Całkiem niedawno zwrócił się do mnie pewien czynny Inspektor Inspekcji Transportu Drogowego z pytaniem, czy może wiem, kiedy zacznie obowiązywać w naszym kraju znowelizowana umowa międzynarodowa AETR. Jest to najważniejszy dokument międzynarodowy w Europie i części Azji, regulujący zasady czasu pracy kierowców zawodowych. Nie wtajemniczonym należy się wyjaśnienie, że przedmiotowa umowa międzynarodowa została znowelizowana ponad 3 lata temu, ale polski MSZ o tym zapomniał i nie zaimplementował jej postanowień do krajowego systemu prawnego. W konsekwencji polskie instytucje kontrolne (ITD, Policja, Służba Graniczna, Urząd Celny), wymierzali na kierowców i przedsiębiorców, sankcje na podstawie nie obowiązującego od 3 lat aktu prawnego.
Nie może, więc dziwić zaniepokojenie jednego z inspektorów, od kiedy wreszcie zacznie obowiązywać przedmiotowa umowa. Wspomniany praworządnie myślący inspektor, zapewne chciałby zacząć nakładać legalne kary na podstawie obowiązującego aktu prawnego. To całkowicie naturalne, ponieważ jako przedstawiciel organu kontrolnego…stoi…na straży prawa.
Kilka miesięcy temu wystąpiłem więc do MSZ, z pytaniem, kiedy planuje się zaimplementować uregulowania AETR do naszego systemu prawnego, aby kierowcy wiedzieli według jakich zasad mają wykonywać transport a instytucje kontrolne według jakich zasad mają realizować kontrole. Odpowiedź MSZ mnie zdumiała i brzmiała mniej więcej tak:…”nie mamy czego implementować, ponieważ niczego nam nie brakuje”. Hmmmm…ciekawa sprawa. W wykazie zaimplementowanych umów międzynarodowych nie widniała nowelizacja AETR a MSZ twierdzi, że „niczego im nie brakuje” Czy to nie dziwne? Po ponad dwóch kolejnych miesiącach wymiany korespondencji pisemnej, mailowej i telefonicznej, ostatecznie MSZ przyznało, że faktycznie…umowa się zagubiła…i z uwagi na jej rangę należy ją pilnie zaimplementować do naszego systemu prawnego. Owo ?pilnie trwa już piąty miesiąc?.
Przypomina mi się w tym miejscu takie ludowe powiedzenie, wypowiadane do ludzi którzy robili zawsze coś b a a a a r d z o p o w o o o o l i. Mówiło się wówczas: „ciebie to tak po śmierć wysłać”. Odczuwam silną analogię obecnej sytuacji i tak sobie myślę, że gdyby w Ministerstwie Śmierci pracowali pracownicy MSZ, wówczas niektórzy nasi rodacy żyliby po 1000 lat a inni nawet wiecznie. Bylibyśmy być może najdłużej żyjącym narodem na Ziemi i niczym byłyby osiągnięcia Japończyków w tej materii.
No ale można by powiedzieć, że to był wypadek przy pracy! Przytrafiło się raz i więcej się nie przytrafi, wręcz była to wyśmienita nauka na przyszłość dla urzędników MSZ, która tylko spowoduje poprawę procedur ku dobru Państwa, Narodu i Obywatela.
No można by tak powiedzieć, jednak rzecz w tym, że nie można!
Kiedy niedawno znowu skontaktował się ze mną przedstawiciel ITD, ponownie z pytaniem, jak jeszcze długo ma nakładać te nielegalne kary na podstawie obowiązującego stanu prawnego, odpowiedziałem, że już niedługo, ponieważ Pan Prezydent już podpisał znowelizowaną umowę AETR i w ciągu kilku tygodni będzie mógł realizować już wyłącznie legalne kontrole, tak jak na porządnego i uczciwego inspektora ITD przystało.
Jednak, nie przewidziałem, że jego pytanie nie dotyczyło już umowy AETR, ale….innej zupełnie umowy międzynarodowej: ATP. Jest to podstawowa umowa międzynarodowa, regulująca zasady przewozu produktów łatwo psujących się, więc idąc za sugestią inspektora, sprawdziłem i faktycznie… po nowelizacji umowy ATP nie ma w naszym systemie prawnym….ani śladu!
No jak to? W MSZ-cie zgubiła się od 3 lat także druga umowa międzynarodowa?
Nie możliwe… pomyślałem. To chyba jakaś pomyłka! Ale wówczas, przypomniały mi się inne przypadki, z którymi miałem do czynienia na przestrzeni ostatnich 8 lat i wszystko poukładało mi się w całość.
Otóż, najpierw przypomniało mi się zdarzenie sprzed z mniej więcej 6-7 lat, gdy w jednym z podstawowych transportowych międzynarodowych aktów prawnych (3820/85 EWG), MSZ w taki sposób przetłumaczyło treść, że wynikało z niej coś całkowicie odwrotnego do oryginału. Przepis ten tkwił w naszym systemie prawnym jak kolec w stopie przez kilkanaście lat, tylko dlatego, że urzędnik MSZ źle go przetłumaczył!
Później, przypomniało mi się, że do polskiego systemu prawnego niespełna trzy lata temu wprowadzono znowelizowany wzór obowiązkowego zaświadczenia działalności kierowców – tzw.: „urlopówki”, na której pracodawca dokumentuje, że kierowca zawodowy odebrał odpoczynek tygodniowy. Już pierwszego dnia obowiązywania tego nowego wzoru, polscy kierowcy otrzymywali kary po 1400 Euro, ponieważ…wzór został źle przetłumaczony i zawierał zasadniczo inne treści niż oryginał unijny. To i tak wielki postęp, że MSZ w ogóle dostrzegło potrzebę wprowadzenia tego dokumentu do polskiego systemu prawnego…jednak mała to pociecha dla tych, którzy otrzymali wysokie kary finansowe.
Zapewne każdy kto się zastanowi, może mieć nieodparte uczucie, iż kary te powinni zapłacić osobiście pracownicy MSZ, którzy albo nie wdrożyli jakichś uregulowań do naszego systemu prawnego, albo źle przetłumaczyli dokumenty. Możliwe, ale ustawa o odpowiedzialności urzędniczej została w tak umiejętny sposób napisana, że w praktyce nie ma szans na pociągnięcie jakiegokolwiek urzędnika do odpowiedzialności finansowej. Ta ustawa, to jeden wielki knot prawny i trudno mi jakoś uwierzyć, że nieświadomy.
Oczywiście, mógłbym przytoczyć dalsze uchybienia MSZ, któremu co rusz coś ginie, zmienia treść itp. Jeśli ktoś zechce to oczywiście wskażę także inne przykłady.
Pytanie jednak brzmi, dlaczego tak jest?
Odpowiedź MSZ zawsze jest taka sama: „ale to nie nasza wina!”. I tu MSZ podaje winnych: „to wina Ministerstwa Transportu, że na m nie powiedziało, że trzeba ratyfikować umowę międzynarodową”. To teraz w naszym kraju ratyfikacją umów międzynarodowych zajmuje się Minister Transportu? Hmmm…to może drogami zajmuje się MSZ? To by w sumie wiele wyjaśniało. Po prostu mamy do czynienia z jedną wielką „spychologią”. „To nie nasza wina”, mówi dalej MSZ, to urzędniczka źle przetłumaczyła dokument. No jasne, że to nie Minister Sikorski tłumaczy dokumenty międzynarodowe, tylko tłumacz. Ale to chyba jednak nadal jest MSZ? A może faktycznie MSZ ma rację i tak naprawdę nikt nie odpowiada za implementację aktów prawnych do naszego systemu prawnego oraz za jakość tłumaczeń? W sumie dlaczego mielibyśmy nie wierzyć urzędnikom MSZ, którzy twierdzą, że to nie oni się tym zajmują? Może, więc trzeba zlikwidować MSZ, zostawić jedynie Pana Ministra, który będzie jeździł od majdanu do majdanu, bo do tego nie jest potrzebny nikt poza nim samym.
A skąd Pan Minister będzie widział gdzie jechać? Gdzie interweniować? Gdzie jest kolejny majdan, na którym można odegrać istotną rolę międzynarodową? No jak to skąd? Z CNN, z BBC! Wystarczy kupić Panu Ministrowi telewizor z pilotem i cały MSZ do tego nie jest potrzebny, skoro i tak nie ma innych zadań do wykonania.
Czy ktoś wierzy jeszcze (po przeczytaniu tego tekstu), że Pan Minister Sikorski dowiedział się o rozruchach na Ukrainie, od swoich pracowników z MSZ? Ja w to wątpię, ponieważ gdyby tak było, to na Ukrainę wybrałby się dopiero za 3 lata…
Jest tak, ponieważ nie ma żadnej odpowiedzialności urzędniczej. Gdyby rolnik przez 3 lata zapomniał obsiać pole, to umarłby z głodu. Gdyby pilot zapomniał przez 3 lata zatankować paliwo do samolotu, to by spadł na ziemię. Gdyby lekarz przez 3 lata nie podał choremu lekarstwa, to pacjent być może pożegnałby się z życiem. Gdy urzędnik MSZ przez kilka lat nie wykonuje podstawowych obowiązków rangi międzynarodowej, rzutujących na życie milionów ludzi, to mu nie spada włos z głowy?. Skoro tak, to może wszystkie te umowy międzynarodowe są nam zbędne? Nie przesądzam tego. W takim jednak razie, nie nakładajmy kar za naruszenia aktów prawnych, które MSZ uznaje za zbędne!
Na koniec warto się zastanowić, co zmienić, aby w przyszłości MSZ wiedziało już, że musi wykonać takie lub inne czynności związane z międzynarodowym stanem prawnym?
Proponuję zastosować kumulatywnie dwa rozwiązania, które jak sądzę pomogą rozwiązać zadanie.
Po pierwsze, należy zgromadzić wszystkie ministerstwa w jednym dużym biurowcu dla poprawy komunikacji. Dla bezpieczeństwa, żeby nie wleciał w ten biurowiec jakiś zabłąkany odrzutowiec, z terrorystami, których nie sposób ustalić, mógłby to być biurowiec podziemny. Miałoby to także taką zaletę, że zapracowanych urzędników nie będą rozpraszać widoki za okien. Będzie miało to również korzystne oddziaływanie społeczne, zgodnie z ludowym przysłowiem: „czego oczy nie widzą tego sercu nie żal”.
Po drugie, należy urzędników wyposażyć w specjalne tuby przy biurkach, jakie można zobaczyć na filmach o starodawnych parowcach na rzecze Missisipi, na których kapitan krzyczy do maszynowni „cała naprzód!”.
W ten sposób, skoro w MSZ zawodzi komunikacja telefoniczna i mailowa, to urzędnik Ministerstwa Transportu mógłby krzyczeć: „Umowa AETR do zaimplementowania!”. Owszem, komunikat ten słyszałby także urzędnik Ministerstwa Zdrowia, ale to nie szkodzi, ponieważ nigdy nie wiadomo kiedy MSZ wpadnie na pomysł, że za implementację umów międzynarodowych odpowiada nie tylko Ministerstwo Transportu, ale jeszcze Ministerstwo Zdrowia. Zawsze warto więc być czujnym.
A tymczasem w MSZ nadal będzie mogła gościć codzienna… m a n i a n a…
Mariusz Miąsko