W jakim kraju możesz zapłacić ćwierć miliona nielegalnej kary?

W jakim kraju możesz zapłacić ćwierć miliona nielegalnej kary?

W JAKIM KRAJU MOŻESZ ZAPŁACIĆ ĆWIERĆ MILIONA NIELEGALNEJ KARY

ZA JAZDĘ AUTEM OSOBOWYM Z PRZYCZEPKĄ ?

* * *

„Czy można budować rajski i szczęśliwy

świat na łzie jednego niewinnie zamęczonego dziecka?”

Dostojewski „Bracia Karamazow”

Polska.

Co przychodzi Ci do głowy, gdy słyszymy to słowo?

Ojczyzna? Twoje Państwo? Wyobrażasz sobie dzisiejszy zarys granic?

Państwo Polska i polska Państwowość

Państwo tu już nie tylko historia i terytorium, ale także, a może głównie jego struktury organizacyjne: Prezydent, Marszałkowie, Senat i Sejm, Rząd, Wojewodowie, Starostowie, samorządy terytorialne, Sądy, Policja, Urzędy Skarbowe, i dziesiątki innych instytucji z kościelnymi włącznie i na samym końcu sól tej ziemi? Obywatele, czyli MY (choć czasami mam wrażenie, że tylko MY sami myślimy o sobie z dużych liter.

Państwowość to relacja pomiędzy NAMI a strukturami Państwa.

Klejem Państwa jest Państwowość. Istotą państwowości, która powoduje, że Państwa się nie rozpadają jest prawo.

Słowo prawo brzmi groźnie. ale w gruncie rzeczy to nic innego jak skodyfikowana umowa społeczna.

Umówiliśmy się, a za jedne zachowania jesteśmy nagradzani (np.: bohaterstwo na wojnie), a za inne karani (np.: za kradzież).

Ponieważ każdy z nas mnóstwo razy się umawiał to oczywiste jest, że każda umowa ma sens tylko wówczas, gdy obie strony zamierzają jej przestrzegać.

Anarchizacja Państwa.

Brak respektowania umów społecznych prowadzi do anarchizacji, a więc stanowi jedno ze źródeł upadku Państwa.

Anarchizacja jest neutralna podmiotowo. W takim samym stopniu mogą się jej dopuszczać jednostki jak rządy, ministerstwa, urzędy i sądy.

Przeciwko anarchistycznym urzędów ustawodawca (Parlament) wytoczył najcięższe działo zasadę legalizmu wyrażoną w obecnej Konstytucji RP w art. 7 „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”.

O tym czym dla każdego z nas może w praktyce być działanie anarchistyczne organów Państwa opowiem pewną niecodzienną historię, która gdyby nie to, że jest prawdziwa mogłaby uchodzić za wydumaną fikcję literacką.

Mniej więcej na koniec 2011 roku zadzwonił do mnie po ratunek roztrzęsiony i totalnie spanikowany kierowca, który z przerażeniem w głosie powiedział mi: będę musiał zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych kary za wyjazd z przyczepką dołączoną do prywatnego auta osobowego. Nie pamiętam jego imienia, ale na potrzeby tego tekstu ustalmy, że ma na imię Donald. (Wszelkie skojarzenia są przypadkowe).

Tak więc Donald (podobnie jak sądzę 99% obywateli) nie wiedział, że zgodnie z nowymi przepisami jazda prywatnym autem z przyczepką wymaga uiszczenia elektronicznej opłaty za przejazd po drodze krajowej, jeśli dopuszczalna masa całkowita zestawu przekracza 3,5 tony. Donald jechał całkowicie prywatnie i niezarobkowo i na dodatek z pustą przyczepą, ale d.m.c (dopuszczalna masa całkowita) pojazdu Donalda wynosiło właśnie powyżej 3,5 tony, a więc musiał zapłacić opłatę elektroniczną.

O tym, że trzeba zapłacić tę opłatę Donald nie wiedział, ponieważ przy drogach krajowych Ministerstwo Transportu zapomniało umieścić znaków informacyjnych. Ministerstwo w piśmie tłumaczyło później Donaldowi, że każdy z radia i telewizji mógł wiedzieć, że obowiązuje obowiązek opłaty.

Nie wiem jak inni, ale ja żyję bez bez telewizji, a radia słucham sporadycznie, więc najwyraźniej o takich jak ja ministerstwo nie pomyślało, no ale nie o mnie mowa. Czy Donald oglądał telewizję tego nie wiem.

Donald przejechał prawdopodobnie drogą krajową z Warszawy do Gdańska bez uiszczenia elektronicznej opłaty drogowej swoim prywatnym autem z przyczepką. Inspekcja Transportu Drogowego wysłała do Donalda pisemne zawiadomienie, że będzie musiał zapłacić karę w wysokości 3000 zł. Jednak później się okazało, że I.T.D zażądało od Donalda jeszcze drugiej kary w wysokości 3000 zł za powrót z Gdańska do Warszawy. Donald relacjonował mi, że oczywiście był przerażony, ponieważ nagle został zubożony o 6000 zł. To był prawdziwy dramat, ponieważ w rodzinie się nie przelewało, oględnie ujmując.

Jednak to był dopiero początek naprawdę poważnych problemów Donalda.

Inspekcja Transportu Drogowego uznała, że kara jest zbyt niska i postanowiło ją pomnożyć przez ilość bramownic, którymi przejechał Donald. Bramownice wybudowano w celu ustalenia, którymi i iloma odcinkami drogi jeżdżą pojazdy.

Gdy Donald nagle dowiedział się, że do zapłaty ma nie 6000 zł kary tylko kilkadziesiąt tysięcy kary to natychmiast zadzwonił do mnie.

Czy to legalne? Czy naprawdę zostanę zrujnowany za jeden przejazd z Warszawy do Gdańska i z powrotem? Pytał zdruzgotany Donald. 

Spokojnie, nałożenie na Pana takiej kary jest nielegalne – odpowiedziałem pewny siebie, ponieważ to za mną stało prawo. Napiszemy, gdzie trzeba i co trzeba i będzie dobrze – dodałem pełen ufności w nasze Państwo i naszą Państwowość.

Prawo mówi wyraźnie, że „karę można nałożyć za przejazd (jeden) drogą krajową (jedną)”. Sprawa jest prosta. Na Donalda można było nałożyć karę w wysokości 2×3000 zł i ani złotówki więcej.

Skąd, więc kara na kilkadziesiąt tysięcy złotych?

Przyglądnąłem się dokładnie dokumentom i okazało się, że Główny Inspektor Transportu Drogowego nakłada kary zupełnie inaczej niż mówi przepis. Zamiast kary za jeden przejazd całą drogą, nakłada karę za przejazd odcinkami drogi od bramownicy do bramownicy.

Jeśli komuś się może wydawać, że 3000 zł kary za przejazd autem osobowym z przyczepką bez uiszczenia opłaty w formie elektronicznej to dużo, to ma rację, ale urzędnicy GITD uznali, że to dużo?..za mało i postanowili dublować na nawet multiplikować kary!

Ale jak można w państwie praworządnym (zasada ta wynika z art. 2 Konstytucji RP) multiplikować kary za to samo jedno wykroczenie?

Każdy wie za za jedno wykroczenie może być ukarany tylko raz, więc skąd pomysł, żeby za to samo wykroczenie karać po kilka lub kilkanaście razy?

To wydawało mi się wręcz nieprawdopodobne, skoro treść przepisu jest jasna, że karę 3000 zł nakłada się za przejazd (jeden) drogą krajową (jedną).

Wyśmienicie wyrazili to Rzymianie: „Clara non sunt interpretanda” – jasne nie wymaga interpretacji.

Skąd więc kary za przejazd jedną drogą w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych?

Zastanowiło mnie to bardzo i postanowiłem ponad 16 miesięcy temu interweniować w tej sprawie u Ministra Transportu.

Zadałem, więc w Ministerstwie Transportu pytanie: Dlaczego GITD nakłada multiplikowane kary za przejazd drogą krajową w wysokości kilkudziesięciu tys. zł, skoro przepis mówi jasno, że należy się jedna kara w wysokości 3000 zł za jeden przejazd jedną drogą?

Odpowiedź MT mnie zadziwiła i brzmiała mniej więcej tak: „Ministerstwo nie jest władne do interpretacji prawa”.

No, ale kto prosił o interpretację, bo przecież nie ja!!!

Zadałem proste pytanie i oczekiwałem prostej odpowiedzi. Czy ja prosiłem o wykładnię? A niby po co miałem o nią prosić? Jako prawnik specjalizujący się w tej dziedzinie prawa sam mogę jej ministerstwu udzielić, więc z całą pewnością o nią nie pytałem.

Z drugiej strony, każde nawet małe dziecko wie, że jeśli raz wjedziesz na drogę i raz z niej zjedziesz to wykonałeś jeden przejazd, a nie kilka przejazdów.

Jeśli raz wystartujesz samolotem i raz wylądujesz to odbyłeś jeden przelot a nie kilka przelotów. Jeśli raz wsiądziesz do pociągu w Krakowie i raz wysiądziesz w Warszawie to odbyłeś jeden przejazd pociągiem.

Uznałem, więc tę okoliczność za tak oczywistą, że potraktowałem odpowiedź MT jako pomyłkę i postanowiłem drugi raz zadać pytanie do Głównego Inspektora Transportu Drogowego: – „Dlaczego za jeden przejazd drogą bez opłaty nakłada wielokrotność kary 3000 zł?”

Druga podpowiedź zdumiała mnie jeszcze bardziej.

Przedstawiciel GITD odpisał, że nie jest jasne czy ustawodawca pisząc „przejazd” miał na myśli jeden przejazd jedną drogą, czy też przejazdy pomiędzy bramownicami pomiarowymi.

Hmmmmm? Tym razem w ministerstwie ktoś zdobył się na intelektualną ekwilibrystykę. Nie możliwe! To nie była pomyłka, GITD naprawdę udawało (?), że nie rozumie zakresu słowa „przejazd”.

Czy to możliwe że w naszym Państwie są w Ministerstwie Transportu urzędnicy, którzy nie rozumieją słowa „przejazd” i uważają, że jeśli raz w jechałeś w Warszawie na drogę i jechałeś nią nieustannie, aż do Gdańska to odbyłeś na trasie Warszawa Gdańsk kilka lub nawet kilkadziesiąt przejazdów?

To była szokująca odpowiedź! ale jak się okazało to było dopiero preludium! Ministra Transportu stać bowiem na więcej.

Na wszelki wypadek już na tym etapie postanowiłem się upewnić u mojej 9 letniej córeczki Wiktorii, czy ona rozumie podobnie jak ja słowo „przejazd”.

Zapytałem więc: „Wiktoria, kochana córeczko, czy gdy wyjedziesz rano do szkoły, cały czas w niej jesteś i wrócisz ze szkoły to ile przejazdów do szkoły wykonałaś?”.

Córeczka popatrzyła na mnie bardzo podejrzliwie i ze zdziwieniem.

Czułem, że po takim pytaniu nadwątliłem poważnie mój autorytet w jej oczach, ale sprawa była wagi państwowej i to na szczeblu ministerialnym, więc ryzyko zszargania autorytetu takim pytaniem w oczach dziecka uznałem za uzasadnione.

Odpowiedź dziewięciolatki była miażdżąca dla Ministra Transportu oraz Głównego Inspektora Transportu Drogowego i brzmiała mniej więcej tak: „Tatusiu, każde dziecko wie, że jak gdzieś raz wyjeżdżasz i tam raz dojedziesz to zrobiłeś jeden przejazd, to wie nawet Piotruś a on ma dopiero 5 lat.”

Faktycznie! To wiedział nawet mój 5 letni synek – sprawdziłem.

No tak tylko jak wyjaśnić Panu Ministrowi Transportu to co wie 5 latek?

Już zacząłem przypuszczać, że to może nie być takie proste jak pierwotnie sądziłem.

Dlatego też pisząc trzecie pismo do Ministerstwa Transportu postanowiłem wyjaśnić te oczywistą kwestię od nieco innej strony.

Postanowiłem tym razem „po prawniczemu”, wyjaśnić, że kilkakrotne karanie za to samo wykroczenie jest zakazane na poziomie art. 2 Konstytucji RP (Zasada państwa praworządnego).

Nic to nie dało!

Ministerstwo za trzecim razem odpisało, że GITD nakłada wielokrotnie kary za to samo wykroczenie, ponieważ nie jest to zakazane w ustawie.

Nie do wiary! – pomyślałem ponownie.

No jak to? A art. 2 Konstytucji to jest „niżej” niż ustawa ?

Od razu mi się przypomniał profesor na studiach, u którego zdawałem wiele lat wcześniej egzamin z prawa konstytucyjnego. Starałem sobie wyobrazić jego srogą na co dzień minę, gdyby podczas egzaminu usłyszał, że brak normy ustawowej stoi ponad Konstytucją RP. Sądzę, że po takiej tezie mógłby dostać nie tylko pałę, ale jeszcze zostałby opatrzony na odchodne brutalnym komentarzem.

Jestem przekonany że uczeń na WOS-ie w szkole średniej także zna odpowiedź, której udzielił urzędnik Ministerstwa Transportu otrzymałby ocenę niedostateczną. Ale będąc ministrem lub jego urzędnikiem jak widać można, no właśnie, co można? Można wiedzieć mniej? Można udawać, że się wie mniej? Można kpić z innych udając, że się nie rozumie sprawy oczywistej?

W tym momencie pożałowałem, że urzędnik Ministerstwa Transportu nie zdawał u mojego profesora prawa konstytucyjnego, ponieważ pewnie nigdy by do takiej sytuacji nie doszło.

Przyszła mi jednak za chwilę inna refleksja, że mogło być dokładnie odwrotnie. Ten urzędnik z MT, który mi odpisywał, może właśnie nie zdał egzaminu z prawa konstytucyjnego i właśnie dlatego pracuje w Ministerstwie Transportu.

I tak źle i tak nie dobrze.

Ale postanowiłem być wytrwały i poinformowałem o całym zajściu czołową polską rozgłośnię radiową, która przez cały dzień we wszystkich serwisach informowała, że GITD nakłada kary wbrew zasadom Konstytucji RP i co?

Nic! Jak nakładali tak nakładają.

No tak! Nie poddam się. Myślę sobie, że nie może być tak, żeby 2-3 urzędników niszczyło tysiące ludzi i ich rodziny, nakładając bezprawnie astronomicznych wielkości kary. Niektórzy twierdzą, że spodziewają się kar nawet po ćwierć miliona złotych !

No bez przesady! Są jakieś granice przyzwoitości Panie Ministrze!

W końcu urzędnicy są po to, żeby stosować się do prawa. Po to MY obywatele ich zatrudniliśmy za nasze pieniądze.

Jednak, miałem już pewne wątpliwości, co do sensu rozmowy z urzędnikami MT i GITD.

O pomoc zwróciłem się, więc do samego Prezesa Rady Ministrów.

Może to „wysoko”, ale ponad ministrami już jest tylko Premier.

Tak więc napisałem pismo z tą samą prośbą, że oczekuję odpowiedzi na dwa pytania: „Czy zdaniem Pana Premiera raz jadąc drogą można wykonać kilka przejazdów – jak twierdzi Ministerstwo Transportu i czy można w naszym Państwie karać wielokrotnie za to samo (jedno) naruszenie?”

No, ale się okazało, że Pan Premier nie znał odpowiedzi na te pytania.

Najwyraźniej w pobliżu biura Prana Premiera nie przechodziła w tym czasie żadna wycieczka dzieci przedszkolnych i nie było kogo zapytać.

Dlatego też Pan Premier zadał pytanie do Ministerstwa Transportu, a urzędnicy po mniej więcej 45 dniach zastanawiania się udzielili mi odpowiedzi, że nie są władni do interpretacji prawa!

Zaraz, zaraz!

Premier pyta urzędnika MT o to, czy w naszym Państwie można nakładać wielokrotnie karę za to samo jedno wykroczenie, a urzędnik Premierowi odpisuje, że nie jest władny do interpretacji prawa!

Panu Premierowi taką odpowiedź?

Pomijam zawartość merytoryczną, ale to raczej mało grzeczne tak odpowiedzieć Panu Premierowi!

Nie muszę już wspominać, że urzędnik nie wytłumaczył Panu Premierowi, czy w Ministerstwie Transportu wyjeżdżając raz w delegację urzędnicy są w kilku delegacjach? Hmmmm. W sumie to nigdy nie wiadomo, ale nie to jest przedmiotem naszej sprawy.

Uznałem, że nie może być tak, żeby urzędnik Ministra Transportu tak źle traktował naszego Pana Premiera, a Pan Premier zapewne w natłoku innych obowiązków nie miał czasu upomnieć się „o swoje”, więc postanowiłem zadać kolejny raz pytanie do Pana Premiera, (ponieważ już wiedziałem, że trafi ono do Ministra Transportu).

Pytania były identyczne jak poprzednio, ale zaznaczyłem, że oczekuję odpowiedzi konkretnej i prostej. Najlepiej składającej się z kilku zdań, ponieważ zadałem tylko 2 proste pytania.

Tym razem Ministerstwo Transportu bardziej się postarało i udzieliło mi baaaaaaaardzo obszernych wyjaśnień na temat:

a) systemu działania bramownic,

b) systemu działania samochodów I.T.D wyposażonych w kamery,

c) statystyk dotyczących bramownic.

Przez chwilę pomyślałem że może komuś się o pomyliły odpowiedzi !!!

A może ktoś coś źle zakopertował, ale nie, patrzę, pisze wyraźnie: Mariusz Miąsko Stowarzyszenie Uczestników Rynku Komunikacji Samochodowej i Transportu Drogowego „Najlepsza Droga”. Więc to jednak do mnie!

Dziwne ? ponieważ ja nie pytałem o statystyki bramownic i nie interesuje mnie jak są zamontowane kamery w radiowozach I.T.D !

Urzędnik pisząc mi ten elaborat zmarnował moje pieniądze, które wydałem w podatkach na zatrudnienie go!

Ponadto urzędnik ewidentnie drwił z mojego Pana Premiera.

Doszedłem jednak do wniosku, że być może zadałem zbyt złożone dwa pytania a statystyki czytelnictwa ponoć są niepokojące, więc tym razem postanowiłem, że napisze do Pana Premiera już tylko jedno pytanie: „Czy w państwie praworządnym można nakładać wielokrotnie karę za to samo naruszenie?”

Uznałem bowiem, że zadawanie do Biura Pana Premiera i MT oraz GITD, dwóch pytań naraz jest najwyraźniej formą intelektualnego „pastwienia się” nad adwersarzem.

Na wszelki wypadek wyjaśniłem, że już wiem wszystko na temat kamer w radiowozach I.T.D, i znam statystyki, ale podobnie jak Władysław Jagiełło pod Grunwaldem podziękowałem za nie niejako jak za dwa nagie miecze.

Odpowiedzi MT i Biura Pana Premiera były faktycznie „nagie”, więc skojarzenie wydało mi się jak najbardziej słuszne.

Do trzech razy szkuta pomyślałem i wysłałem do Pana Premiera ostatnie pismo. Czekałem cierpliwie 30 dni i znowu otrzymałem informację, że MT nie jest władny do interpretacji, czy jeśli raz wjedziemy na drogę i raz z niej zjedziemy to odbędziemy jeden przejazd drogą. Oczywiście, ponownie otrzymałem także wiele informacji, o które nie pytałem.

To jakaś całkowita kpina z naszego Pana Premiera no i z naszego Państwa oczywiście też pomyślałem i napisałem nieco inne pismo do Premiera (czwarte).

Tym razem poprosiłem uprzejmie Biuro Pana Premiera, aby pod żadnym pozorem NIE WYSYŁAŁO MOJEGO ZAPYTANIA DO MINISTERSTWA TRANSPORTU, ponieważ Pan Minister najwyraźniej nie zamierza udzielić odpowiedzi Panu Premierowi w przedmiotowej sprawie.

Napisałem także, że chcę tylko odpowiedzi na jedno proste pytanie „Czy w państwie praworządnym można multiplikować kary za to samo naruszenie?” Biuro Prana Premiera z całą pewnością musi bowiem znać odpowiedź na to pytanie.

I po 30 dniach Biuro Pana Premiera odpowiedziało cytat: „Z analizy akt wynika, że Ministerstwo udzieliło Panu odpowiedzi na każdą ze skarg (?)”.

Chwileczkę, chwileczkę! Mnie udzielało Ministerstwo Transportu odpowiedzi! Wolne żarty! Ja korespondowałem z Biurem Premiera, a nie Ministerstwem Transportu! Jeśli komukolwiek MT udzielał odpowiedzi to swojemu przełożonemu, czyli Panu Premierowi! Więc o ci chodzi?

Faktycznie MT! Udzieliło odpowiedzi na każdą ze skarg Pana Premiera, ale i nie udzieliło Panu Premierowi odpowiedzi na żadne z pytań!

Dalej Biuro Pana Premiera w piśmie pisze, że skargi powinienem kierować do: Ministra kierującego określonym działaniem, czyli do Ministra Transportu.

No tak – słuszna uwaga, ale po pierwsze zrobiłem to już 3 razy, a po drugie po co mam kierować pismo do MT skoro ten sam MT nie był łaskaw odpowiedzieć nawet Panu Premierowi ?

Trzeba być wytrwałym, więc skierowałem sprawę do Pani Rzecznik Spraw Obywatelskich, która skierowała w imieniu kierowanego przeze mnie Stowarzyszenia zapytanie do Ministra Transportu, dlaczego GITD, nakłada wielokrotnie kary za to samo wykroczenie?

Minister Transportu odpowiedział Pani Rzecznik na 15 stronach. Odpowiedź dotyczyła głównie kwestii, o które RPO nie pytał. Między innymi Pani Rzecznik musiała poczytać na temat statystyk dotyczących bramownic, o które nie pytała. Najwyraźniej Ministerstwo Transportu czuje się mocne w statystykach bramownic.

Na pytanie o to jak MT rozumie „przejazd” padła odpowiedź, mniej więcej taka, że ponieważ nie ma definicji słowa „przejazd” to MT go rozumie nie jednoznacznie.

Dziwne- pomyślałem Minister Transportu nie rozumie tego co rozumie 38 milionów obywateli!?

To co Pan Minister Transportu robi na tym stanowisku?

Rozumiałbym, gdyby Minister Zdrowia nie rozumiał słowa „przejazd”, ale Minister Transportu nie wie co to jest przejazd? Niebywałe!

Minister Transportu nie rozumie tego co rozumieją moje 5 i 9 letnie dzieci?

Kogo my zatrudniamy na tych stanowiskach w ministerstwach za nasze pieniądze?

Najgorsze jest to, że tysiące obywateli, zwykłych ludzi, którzy podpięli przyczepkę do auta osobowego, kierowców ciężarówek i autobusów jest doprowadzonych do totalnej życiowej ruiny, ponieważ kilku urzędników, postanowiło nie przyznać się do błędu i za cenę dramatów tysięcy rodzin – własnych rodaków, będą trwać uparcie przy obronie własnego stanowiska (bo przecież nie godności).

Zapewne każdy się zastanawia o co chodzi w tej całej sprawie?

Minister Transportu nie chce się przyznać do błędu, ponieważ wówczas bez procesów sądowych musiałby zwrócić miliony złotych, które bezpodstawnie zagarnął tysiącom obywateli, a na to być może nie pozwala mu Minister Finansów.

Wystąpiłem, więc do Ministra Sprawiedliwości o zbadanie, czy aby nie doszło do przekroczenia kompetencji urzędników w Ministerstwie Transportu.

Na odpowiedź czekam.

Czas na konkluzję.

Wybitny filozof Mikołaj Bierdiajew wysnuł kiedyś tezę, że nie ma Państwa a jedynie jego „mit”.

Po przeczytaniu tego tekstu, czy ktoś nie zgadza co do słuszności tej tezy?

Za Cesarza Domicjana, mówiło się że „władza to potwór wychodzący z otchłani” – słusznie się mówiło!

Relacja pomiędzy Państwem a obywatelem zawsze była i będzie złożona.

Sprowadza się ona do zakresu wolności. Wolność przejawia się w godności człowieka. Zabierając godność zabieramy człowiekowi wolność.

Już Prudhon powiedział, że:”?centralne miejsce zajmuje GODNOŚĆ człowieka”.

Państwo negujące treść normy prawnej lub nakładające kary na podstawie nie istniejącej normy prawnej, zabiera obywatelowi godność a przez to zabiera wolność.

Państwo ma tendencję do przekształcania się w kolektywizm (?), kolektywizm ma charakter anty personalny. Nie zna wartości człowieka” –mówi Bierdiajew i trzeba się z tym zgodzić na omawianym przykładzie.

Dla urzędników działających bezdusznie i wbrew treści normy nie ma znaczenia „wartość człowieka” liczy się dla nich tylko statystyka i realizacja planu. Jeden z największych światowych tyranów, którego nazwiska świadomie nie przytoczę powiedział: „śmierć jednostki to tragedia a śmierć milionów to statystyka”. Ludzie władzy są skażeni zatracaniem zdolności widzenia świata przez pryzmat pojedynczej tragedii i w efekcie doprowadzają często do tragedii masowych.

Czym jest więc Państwo?

Państwo to ja” – mówił Ludwik XIV, „Państwo to ja” – mówił rewolucyjny lud na barykadach wielu rewolucji, „Państwo to ja” – mówi urzędnik Ministerstwa Transportu i to ten trzeci jest najbliższy prawdy, ponieważ to on w bezpośredni sposób wpływa na rzeczywistość każdego z nas.

Zapewne zresztą ten urzędnik przychodząc z pracy do domu zakłada kapcie i z dumą myśli sam o sobie: „Dobrze zrobiłem. Zrealizowałem cel i umocniłem państwo”.

Jednak jeden z wielkich filozofów przełomu XIX i XX wieku powiedział: „Nie ma nic gorszego jak chęć zrealizowania dobra za wszelką cenę. Cel ma sens jedynie gdy jest realizowany przez moralne środki.”

Zawsze będzie dochodziło do (wręcz naturalnego) sporu pomiędzy Państwem a obywatelem (osobą).

Każdy urzędnik musi jednak pamiętać, że „OSOBA” (jej godność i wolność) jest granicą władzy Państwa.

Znam przedstawicieli władzy, którzy są dumni z systemu poboru opłat i nie chcą widzieć jego ciemnej strony, chcą widzieć sukces za koszt całkowitego braku poszanowania dla prawa i za koszt zrujnowania tysięcy ludzi. Odnieśli sukces kosztem tysięcy tragedii.

Anarchizacja Państwa i państwowości.

Do anarchizacji wystarczy nie respektować prawa, czyli umowy społecznej.

Jednak jednorazowa ignorancja umowy społecznej nie wystarcza, żeby można było mówić o anarchizacji. Do tego potrzebna jest jeszcze określona (duża) skala i powszechność, a wręcz permanentność działań anarchistycznych.

Potrzebny jest też czas. Dłuższy okres powielania zachowań sprzecznych z normą (prawem) i brak autorefleksji świadczyć może o świadomych działaniach anarchistycznych.

Anarchistyczne działania organów władzy przypuszczalnie są 100 razy bardziej niebezpieczne od działań anarchistycznych grup społecznych.

Dlatego Państwo karze tych, którzy nie chcą przestrzegać umowy społecznej. Dzięki umowie społecznej władza Państwa jest ograniczona.

Państwo może żądać od nas tylko tyle, ile wynika z umowy społecznej,jeśli nie narusza to naszej godności.

Co z Donaldem?

Po 16 miesiącach interwencji, 3 pismach do MT, 4 do Premiera, 2 do RPO, jednego do NIK, Ministra Sprawiedliwości, publikacji w Rzeczpospolitej, emisji w RMF i TVN 24, Donald nadal musi zapłacić kilkadziesiąt tysięcy całkowicie bezpodstawnej kary, pomimo że nałożono ją wbrew treści ustawy, Konstytucji, Karty Praw Człowieka, wbrew logice, przyzwoitości a także godności!

Donald miał po prostu pecha: miał auto, stać go było na przyczepkę, nie oglądał telewizji i mieszkał w naszym kraju. Na domiar złego obok Ministerstwa Transportu nie przechodziła żadna grupa 9 letnich dzieci w chwili, gdy dokonywano mozolnej wykładni słowa „przejazd”.

MM